wtorek, 1 stycznia 2013

Przeprowadzka








I stało się! 2013 rok.
Zatem oficjalnie ogłaszam koniec mojej działalności na mlodyzakonnik.blogspot.com
Przeprowadzam się na blog.deon.pl Oczywiście będę pisał dalej :)

 Dziękuję "Blogspotowi" za możliwość pisania bloga, 
a Was Drodzy Czytelnicy zapraszam na:



Ten blog nie będzie likwidowany. Można będzie sobie wrócić i poczytać co tam sobie kiedyś naskrobałem, aczkolwiek możliwość komentowania wspisów będzie uniemożliwiona, bo i tak nie będę w stanie odpisać 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Dlaczego nikomu nie życzę „Wesołych świąt”


Zamiast życzeń jedna mała myśl.
Kilka dni temu widziałem w okolicach Tarnowa witrynę sklepową z wielkim banerem „Gifts Day” okraszony świątecznymi dekoracjami.. Smutne, że Dzieciątko Jezus zostało wyrzucone na śmietnik wraz z pięknymi polskimi tradycjami, a zostały zastąpione plastikowym badziewiem.
Nikomu nie życzę wesołych świąt. Wesołość nie jest najważniejsza. Bo wesołym można być zarówno z faktu Narodzenia Chrystusa, jak i z wyniku zbyt dużej ilości napojów posiadającej zbyt mały % wody. Święta Bożego narodzenia niech nie będą wesołe, a SZCZĘŚLIWE!
Różnica MEGAważna, bo wesołość jest chwilowa i może być płytka. Szczęście jest stanem ducha. Szczęście to jest to czego tak naprawdę potrzebujemy. Wg definicji szczęście to brak odczuwania pragnień – wszystko co mam, to mi wystarcza, spełnienie.. Coś takiego może dać tylko Pan Bóg. „Pan jest Pasterzem moim, niczego mi nie braknie” (Ps 23,1)
Łacińskie Beatus (stąd imię Beata), oznacza Szczęśliwy, Błogosławiony, Urodzajny. Błogosławiony jesteś na każdej Eucharystii na końcu. Bóg przez ręce kapłana udziela nam Swego Błogosławieństwa… I Tego właśnie życzę wam wszystkim! Nie życzę wam „Wesołych Świąt” ale życzę:
Błogosławieństwa Bożego, bo ono daje nam szczęście – czyli tego czego najbardziej pragniemy.

sobota, 22 grudnia 2012

Z Paruzją nie ma żartów



Oczywiście końca świata nie było. 

Wielu od rana będzie pisać o tym fakcie w stylu „A nie mówiłem/am!”. Przyznam się szczerze, że sam planowałem coś w tym duchu napisać jednak skutecznie wyleczył mnie z tego mój wykładowca, który zainspirował mnie taką myślą:

„Z Paruzją nie ma żartów bracia.” – tak lub podobnie brzmiały te słowa ojca wykładowcy, mające na celu skomentowanie tej całej medialnej wrzawy na ten temat. I słusznie! Nie wiemy kiedy ten koniec nastąpi. Jak nie wczoraj, to może być dziś. Może za dwa dni... Skąd ta pewność, że jeszcze nie teraz? Kto wie, może nie zdążysz przeczytać tego wpisu do końca, a tu BUM! (bynajmniej nie chodzi mi tu o eksplozję) Jezus Chrystusa wraca na ziemię.

Drogi kolego, koleżanko! Proszę Pana i Pani, czy jesteście przygotowani na takie przyjście? Czy gdyby nastąpiłby koniec świata, to po której stronie tego tryptyku wylądowałbyś/ wylądowałabyś?

Często żartujemy sobie z różnych końców świata, choćby akcja szykowania ekwipunków na „apokalipsę zombie”, która i tak nie nastąpi. Wszyscy o tym wiedzą, ale fajnie tak popakować konserwy i nóż myśliwski do plecaka. Lecz gdyby nadeszła w rzeczywistości taka apokalipsa, albo gorsza, nie wiem czy byłoby nam wszystkim do śmiechu.

Co miał na myśli Pan Jezus mówiąc „nie znacie dnia ani godziny”. Może to, że chociaż wczoraj nam się udało, bo końca świata w końcu nie było, to i tak ono kiedyś nastąpi i warto być na niego przygotowanym. Jak? Do Ewangelii zajrzyjcie.

I przypominam po raz kolejny. „Koniec świata” w moim rozumieniu, to nie apokalipsa w stylu filmów „2012” czy „Pojutrze”, ale jest to Paruzja - ponowne przyjście Chrystusa w chwale, jako Sędzia Sprawiedliwy i Miłosierny. Nie wiem jak wy, ale ja na właśnie taki koniec świata czekam.
Marana Tha!