niedziela, 31 października 2010

Papież do Kleryków listy pisze.... cz.2

Bóg nie jest jedynie słowem dla nas. On daje się nam osobiście w sakramentach, poprzez rzeczy materialne. Centrum naszego życia jest Eucharystia. (...) Aby Celebracja Eucharystyczna była właściwa, konieczne jest także, byśmy uczyli się znać, rozumieć i kochać liturgię Kościoła w jej konkretnej formie. W liturgii modlimy się wraz z wiernymi wszystkich wieków - przeszłość, teraźniejszość i przyszłość łączą się w jeden wielki chór modlitwy.


Sakrament Pokuty jest ważny. Uczy mnie patrzeć na siebie z Bożego punktu widzenia, zmusza mnie do uczciwości w odniesieniu do samego siebie. Prowadzi mnie do pokory (...) Chociaż musimy nieustannie walczyć z tymi samymi błędami, ważne jest, aby przeciwstawiać się zeszpeceniu duszy. 


Pielęgnujcie swoją wrażliwość na pobożność ludową, która jest inna we wszystkich kulturach, ale równocześnie zawsze podobna, bo ostatecznie takie samo jest ludzkie serce. Oczywiście w pobożności ludowej są elementy irracjonalne, czasem może nawet pewna powierzchowność. Jednak odrzucanie jej jest całkowicie błędne. Dzięki niej wiara zagościła w sercach ludzi, przeniknęła do ich uczuć, zwyczajów, wspólnego sposobu odczuwania i życia. Dlatego pobożność ludowa jest wielkim dziedzictwem Kościoła. Wiara stała się ciałem i krwią. Oczywiście pobożność ludowa musi wciąż być oczyszczana, połączona z centrum, ale zasługuje na naszą miłość, bo sprawia, że my sami stajemy się w całkowicie rzeczywisty sposób «ludem Bożym».

----------------------------------------------------------------------------------------

Druga część naszych rozważań listu papieża Benedykta XVI do seminarzystów podzieliłem na 3 części, ale te wszystkie 3 odnoszą się w jakimś stopniu do tego, co mnie fascynuje najbardziej, do liturgii. Te części to Eucharystia, Sakrament Pokuty i Pobożność ludowa.

Eucharystia- Przede wszystkim to co do mnie szczególnie dotarło, to nacisk Papieża, że w fascynacji liturgią, jej historią i formą trzeba przede wszystkim poznać, zrozumieć i pokochać ją w formie jaka jest tu i teraz. I choć są głosy o niedoskonałościach i o potrzebie jakiś zmian, to nie odrzucajmy jej od razu! Przyjacielu! Poznaj, Zrozum i Pokochaj.... Oto metoda na pełne uczestnictwo w Eucharystii.

Sakrament Pokuty- Często, zwłaszcza z perspektywy kleryka, jest ten sakrament trudny. Ale nie ze względu na wyznanie swych grzechów, ale ze względu na problemy z wiarą w Miłosierdzie Boże. Problem często tkwi w braku owoców. Chodzisz regularnie 2x w tygodniu do spowiedzi, ale nie widzisz rezultatów, wciąż spowiadasz się z tych samych grzechów, a to naprawdę bardzo zniechęca do praktykowania spowiedzi. Ojciec święty w odpowiedzi niejako, pisze, że sam fakt iż podejmujemy tą praktykę to już coś. To, że potrafisz i masz odwagę stanąć w prawdzie o sobie, ze wszystkimi brudami, szlamem jaki jest w tobie przed Bogiem, już jest czymś dobrym i kierującym do zbawienia. Ośmielę się stwierdzić, że hasło "Dopóki walczysz- jesteś zwycięzcą" jak najbardziej pasuje do rzeczywistości Sakramentu Pokuty.

Pobożność ludowa- temat, który już ze swej strony na Blogu podejmowałem. Jednak ze strony Benedykta XVI, winienem poczuć się "skarcony", gdyż nie doceniałem jej wartości. Papież pisze, że pobożność ludowa choć kieruje się irracjonalnością, to nie wolno jej wykluczać. Przez pobożność ludową rodzi się prawdziwa wiara. Ba Ojciec święty określa ją jako "Wielki skarbiec Kościoła". Pobożność ludowa powinna być jak ogród: pielęgnowana, ale też i plewiona z chwastów i podlewana aby to co kieruje "ku liturgii", wzrastało.

Na koniec mała dygresja. Wczoraj skończy się w naszym seminarium dzień skupienia, a w całości dotyczył on...... Refleksji nad listem Benedykta XVI do seminarzystów. Wniosek? Albo wyprzedziłem swych przełożonych z pomysłem, albo czytają oni mój blog ;)


p.s. część 3 będzie poświęcona Studium

niedziela, 24 października 2010

Papież do Kleryków listy pisze.... cz.1

Niedawno bo 18.10.2010r. w Watykanie papież Benedykt XVI napisał list apostolski skierowany do seminarzystów. Miałem okazję i ja się z nim zapoznać i czytając go pomyślałem, że nie ma co tego zostawiać dla siebie. Dlatego rozpoczynam serię gdzie będę przedstawiał ważniejsze fragmenty ów listu a zarazem dodawał moje własne myśli jakby komentarz do Listu.. Zatem zaczynamy:

Drodzy Seminarzyści!

Na różne sposoby wielu myśli, że kapłaństwo nie jest "zawodem" na przyszłość, lecz raczej należy do przeszłości (...) Ludzie zawsze będą potrzebowali Boga również w epoce dominacji techniki w świecie i globalizacji: Boga, który objawił się nam w Jezusie Chrystusie i gromadzi nas w Kościele powszechnym abyśmy z Nim i przez Niego uczyli się Prawdziwego życia. Byśmy mieli na uwadze i stosowali kryteria prawdziwego człowieczeństwa. (...)

Tam gdzie człowiek nie dostrzega już Boga, życie staje się puste, wszystko jest niewystarczające. 

Benedykt XVI, papież
Seminarium jest wspólnotą w drodze ku poszłudze kapłańskiej. Nie można stawać się kapłanem w pojedynkę.

 Kto chce zostać kapłanem, przede wszystkim musi być "Bożym człowiekiem". Dla nas Bóg nie jest odległą hipotezą, nie jest nieznanym, który wycofał się po Wielkim Wybuchu. Bóg objawił się w Jezusie Chrystusie.

Kapłan nie jest administratorem jakiegoś stowarzyszenia, usiłującym utrzymać i zwiększyć liczbę jego członków Jest heroldem Boga między ludźmi.

Bardzo ważne jest, abyście nauczyli się żyć w stałym kontakcie z Bogiem. Nie tracie wewnętrznego kontaktu z Bogiem! Ćwiczenie się w podtrzymywaniu tego kontaktu jest sensem naszej modlitwy. Bardzo ważne jest, aby dzień rozpoczynał się i kończył modlitwą, abyśmy słuchali Boga czytając Pismo święte, mówili Mu o naszych pragnieniach i nadziejach, radościach i cierpieniach, o błędach i wdzięczności za wszystko co piękne i dobre.


Jak już wspomniałem czas teraz na mój mały "komentarz":

Papież pisze o tym, że mimo wszystko kapłani byli i są potrzebni gdziekolwiek się znajdują. Bo każdemu człowiekowi jest potrzebny Bóg. Bez Boga, Wszystko staje się niewystarczające, oto jakże głęboka prawda o człowieku! 

Bycie "Bożym człowiekiem", o którym pisał Ojciec święty, jest wymagające i trudne. Doświadczyłem to sam gdy będąc w Monachium miałem (i chyba ciągle mam) opory by pokazać się samemu w mieście w habicie, jednak gdy byłem na Misji, gdzie spotykałem swoich współbraci, opór mijał. I zapewne dlatego, że wspólnota pozytywnie oddziałuje na jednostkę, Papież pisze by wspólnoty Seminaryjne, były "wspólnotą uczniów". Czyli Tymi, którzy razem żyją, razem się uczą i razem podążają za Chrystusem ,na wzór uczniów, którzy towarzyszyli w czasie wędrówki z Galilei do Jeruzalem. 

Ważnym dla kleryka, pisze Ojciec święty, jest modlitwa. To ona ma być swoistym nadajnikiem i odbiornikiem, który przekazuje nasze prośby i dziękczynienia, a i odbiera Wolę Bożą. Mam nadzieję, że w czasie nastawiania tej mojej anteny na Boga, nie pomylę się z jaką inną "radiostacją"

niedziela, 17 października 2010

Piękno i Prostota


Kolejne krótkie rozważanie o charakterze Liturgiczno- osobistym.

Dominikanie w Krakowie
Wczoraj (to jest sobota) byłem w Krakowie wraz z moimi współbraćmi na tzw. "Terezjance", jest to stary zwyczaj Redemptorystów, kiedy na wspomnienie św. Teresy z Avila "wielkiej", która jest jedną z patronek Zgromadzenia, Współbracia mają możliwość na wspólną dłuższą (bo całodobową) rekreację. Akurat ja i kilku innych współbraci wyruszyliśmy z Tuchowa do Krakowa..... Jednym z punktów naszej wyprawy były wspólne nieszpory u Dominikanów. Ci bardziej rozeznani zapytają czy u "tych" dominikanów i czy na "te" nieszpory. W obu przypadkach odpowiedź brzmi tak. 

"Monastyczna gimnastyka". Łacina. Śpiewy. Procesje. 

Brzmi rozrywkowo.. Ale przy głębszym zastanowieniu się, to nasi bracia od św. Dominika nie odkryli Ameryki, wszystko to było. Ów "gimnastyka" praktykowana jest na monastycznej liturgii od wieków, łacina? przecież do 1968r. była normą! procesje i śpiewy, były i są w każdym kościele.. Zatem co było takiego urzekającego? 

Przede wszystkim fakt, że to była modlitwa. Nie robiliśmy tego dla poklasku, bo nie miał kto nam klaskać, kościół był pusty. Nie robiliśmy tego dla siebie, bo równie dobrze można było "odklepać Nieszpór" gdzieś w kościółku obok i po 15 minutach mieć spokój. Nie. To był piękny przykład jak można chwalić Boga każdego dnia. Bez fajerwerków, które przecież tak kuszą duszpasterzy, księży i kleryków. Bez rewolucji w liturgii. W prosty sposób, bo prosty oznacza piękny. 

Możesz modlić się różańcem na łące, odmawiać pacierz w pustym kościele, czy nawet celebrować Jutrznię samemu w domu. Również i wtedy możesz mieć te poczucie sacrum, jak na wielkiej Uroczystości w Bazylice. Wiele zależy pod tym względem od nas samych, jakie jest nasze podejście do codziennych czynności, jak się modlimy?

Redemptoryści w Tuchowie
Z tego wszystkiego zacząłem sobie marudzić. A to czemu u nas w Tuchowie tego nie ma? Czemu nie możemy tak jak Oni? Czemu nie odprawiamy Nieszporów po łacinie w stallach i najlepiej z procesją do... obojętnie! I wtedy uświadomiłem sobie, że nie jestem Dominikaninem, ale Redemptorystą. Mimo, iż oba to życie konsekrowane, to się przecież różnimy (I nic w tym złego, przecież różnorodność to bogactwo Kościoła). Nie mamy Łaciny, ale śpiewamy Nieszpory ludowe, wraz z ludźmi. Nie mamy głosić kazań "O Logosie", tylko jesteśmy posłani do plebsu tego świata! Sam nasz święty założyciel  gorąco napominał by kazania redemptorystów były bardzo proste, dla (nie bójmy się tego słowa) prostaków*. Czy czyni to CSsR'ów w jakikolwiek sposób gorszy od OP'ków? Ależ skąd! Gdybyśmy chcieli się upodabniać do Nich, albo oni do Nas, to oba charyzmaty i te od św. Dominika i te od św. Alfonsa poszłyby się huśtać!

Na sam koniec jedna taka mała myśl: 
Piękno, zwłaszcza w Liturgii, zbawia świat.

*pisząc "prostaków" mam na myśli prostaczków (por. Łk 10,21) czyli nie w znaczeniu kogoś gburowatego, lecz prostego i dobrego.

niedziela, 10 października 2010

Pobożność Ludowa, Gitara i Liturgiści, czyli gdzie trzech się bije tam diabeł korzysta

Nie da się przecież wszystkim melodii Gregoriańskich
do zaśpiewania bo lud i tak nie zna tych "robaczków".

Naprawdę bardzo się zdziwiłem, gdy przeczytałem o Josephie A. Jungmannie. Jest to jeden z czołowych liturgistów w czasach "tużprzed Soborowych", wybitna postać, szanujący się liturgista, który z jednaj strony był zakochany w nabożeństwach ludowych (jak u nas "godzinki" czy gorzkie żale) a z drugiej potrafił otwarcie się sprzeciwić panującemu prawu liturgicznemu i w związku z tym zostać jednym z ojców odnowy liturgicznej w ówczesnych czasach jak Romano Guardini czy Odo Casel. 

Czyli jednak da się!

Bo trzeba przyznać: Trwa konflikt pomiędzy 
* starszymi paniami zaaaaciąąąągające godzinki i ogólnie wszystkie pieśni kościelne
* z młodzieżą "oazową" (nie mam na myśli tu oazy jako instytucji, bo sam do niej należę i wiem jak bardzo jest różnorodna. Chodzi mi w tym przypadku, o ten stereotyp oazowicza z Gitarą na Mszy św.) 
* i z liturgistami, którzy Koniecznie chcą wszystko by było tak jak jest w rubrykach. 

Nie zawsze gitara i skrzypce zastąpią organy bo np
gitara nie zagra "Amen" po Kolekcie.
Dotychczas myślałem, że tak było od zawsze i trzeba przywyknąć bo muru głową się nie przebije. Jednakże będąc choćby na odpuście w sanktuarium MB z Lourdes w Porąbce Uszewskiej, gdzie zespół ludowy wraz z młodzieżą, prowadził nabożeństwo różańcowe, gdzie trwała jak najbardziej liturgiczna, procesja eucharystyczna, to pomyślałem sobie "A jednak jest to możliwe". Można doprowadzić do tego by na Mszy świętej była jednocześnie obecna młodzież, małe dzieci, starsi itd.. bez tego, że którakolwiek z grup nie wróci do domów zbulwersowana "Łupaniem na tych bębnach"  - jak to mój śp. dziadek skwitował Eucharystię dla młodzieży, ani "skrzeczącym zaciąganiem" jak to mój znajomy opisał śpiew podczas ludowego nabożeństwa w małym kościółku. 

Czy to jednak oznacza wszystkiego po trochu? Nie koniecznie bo przecież nie odprawi się nieszporów ludowych z akompaniamentem na gitarę i z melodiami chorału gregoriańskiego. Wydaje mi się, że rozwiązaniem nie będzie miksowanie poszczególnych tendencji liturgicznych, bo wyjdzie z tego Chmiera liturgiczna i wątpię czy pomogłaby ona w przeżywaniu piękna i głębi Liturgii w ogólnym rozumieniu. Potrzebny tu jest dialog i consensus. Nie można z Liturgii robić też targowiska, trzeba na wstępie jasno sobie nawzajem powiedzieć, co da się zmienić w liturgii a co nie.  

Śpiewać co niedzielę "Boże coś Polskę" można, tylko trzeba
też pamiętać, że ojczyzną wszystkich chrześcijan jest Niebo
Zastanawiam się jakby to miało wyglądać.. Spotykają się Panie z róż różańcowych czy innego bractwa, oaza  z tym Animatorem z gitarą z neoprezbiterem księdzem wikarym, który w seminarium dbał o Liturgię biskupią? 

Tu potrzebny będzie mądry proboszcz, który jak o. Joseph Andreas Jungmann, potrafi wyłuskać z trzech tych grup to co najpiękniejsze w taki sposób, że  jakby na powrót, Eucharystia staje się znów znakiem jedności..