niedziela, 26 czerwca 2011

Zwycięstwo

Gdy wspominałem z moim znajomym z klasy "stare dawne dzieje" on przypomniał mi hasło naszego nauczyciela od WFu, który zwykł mawiać po każdym meczu Nikt nie wygrał nikt nie przegrał, wygrało wasze zdrowie i wasza sprawność. Zawsze ten tekst mnie śmieszył, choć trzeba przyznać, że zmusza do refleksji. Bo rzeczywiście, każdy z nas chce wygrać, być pierwszym, najlepszym. Słowem wygrać! A przecież nie to jest najważniejsze.Wygrać za wszelką cenę? Czasem wkurzam się gdy gram ze współbraćmi w piłkę i moja drużyna przegrywa. Tylko po co?! Zupełnie niepotrzebnie! Przecież czy wygram czy przegram to bez różnicy. Chodzi o to by razem sobie pograć. Wyniki, statystyki nie są najważniejsze. W świetle zaliczonej sesji, nie jest ważne czy mam wyższą ocenę z egzaminu od pozostałych, ale to, że coś wiem i będę mógł to zastosować w przyszłości. Zaglądam do Pisma św, a konkretniej do dzisiejszej Ewangelii...
Uderzyło mnie jedno zdanie

Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.



W kontekście zwyciężania jeszcze lepiej pokazuje o co chodzi. Nie wszystko co jest zwycięstwem, z perspektywy wieczności może nim być. Kto "przegra" życie dla Boga, poprzez służbę drugiemu człowiekowi, czy to jako sanitariusza w hospicjum, czy jako ojciec dwójki dzieci, ten właśnie je wygrał. Jednak za rzadko obserwujemy życie codzienne z perspektywy wieczności. Tak wiele "bardzo ważnych" spraw stają się momentalnie malutkie.. Tyle zwycięstw staje się porażką, a tyle porażek prawdziwym zwycięstwem!

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Odnowa Liturgiczna Naprawdę Trwa! Czyli krótkie wspomienie z pewnych prymicji

Miałem okazję wczoraj uczestniczyć w liturgii prymicyjnej mojego współbrata o. Marka..
Jako, że pochodzi on z małej miejscowości a sam jako tako go znam, to spodziewałem się pompatycznego folkloru, który będzie się ścierał z rubrycystyczno-liturgiczną pasją.. O niewiele się pomyliłem choć muszę przyznać, że efekt był oszałamiająco pozytywny!

Zacznijmy od tego w co najbardziej byłem zaangażowany. Chodzi o śpiew.. Dużo dużo wcześniej o.Marek, mówił, że zaprosił grupę zapaleńców, miłośników muzyki średniowiecznej, pasjonatów muzyki dawnej. "Kolejna banda nadętych, brzydkich i wrednych śpiewaków, co nie umieją śpiewać, którzy będą marudzić na Sobór Vatic. II, nie będzie można z nimi o niczym innym pogadać jak o średniowieczu. Będą krzyczeć na każdego, kto nie zna łaciny. A na widok gitary w kościele zapewne dostają nagłego ataku serca... Na dodatek ich poziom agresji niepokojąco wzrasta z każdą minutą Mszy św. która nie pasuje do ich widzimisię" - pomyślałem


Otóż nie. Okazuje się, że nie są oni źli zajrzałem na youTuba:

 

O Matko! Ale fajne! - Taka była moja pierwsza reakcja, gdy posłuchałem ten i kilka innych utworów w ich wykonaniu. Drugą reakcją było: Przecież oni śpiewają rewelacyjnie a ja mam w praktycznie 1 dzień nauczyć się kilkanaście pieśni, w tym niektóre to kolosy na cztery głosy! No way! Nie będę się kompromitował.... Choć z drugiej strony, czemu by nie spróbować? 

I to była jedna z lepszych decyzji. Zjechali się z całej Polski, mają normalne życie, rodziny, pracę, studia. Pozytywnie-chrześcijańsko nastawieni do życia, pełni fantazji i pasji muzycznej.  Może jeszcze krótko o tym, czym tak właściwie jest ten projekt: 
 
Projekt Muzyczno-Liturgiczny „Wschód-Zachód” zrzesza fascynatów muzyki, których sercu bliska jest odnowa liturgiczna z poszanowaniem bogactwa skarbca świętej Tradycji Kościoła Powszechnego.(...) W dzisiejszych czasach obserwuje się głęboki kryzys sztuki, zwłaszcza sztuki sakralnej. Również pod względem muzycznym w wielu kościołach dopuszcza się do użytku pieśni, które z sacrum nie mają nic wspólnego. Celem naszej działalności jest przeciwstawienie się tej tendencji. Pragniemy czynić to na drodze ożywiania dawno zapomnianych pieśni lub ratując wartościowe kompozycje przed odejściem w zapomnienie. (...) Niniejsza muzyka służy nam jako źródło kontemplacji prawd wiary w celebracjach liturgicznych i paraliturgicznych.

Facebook: Wschód- Zachód



Osobisty wniosek:  Dotychczas uważałem, że odnowa liturgiczna w praktyce polega na powielaniu pieśni autorstwa krakowskich dominikanów lub tworzenie z lekka fikcyjnych ośrodków liturgicznych. Przepraszam wszystkich! Myliłem się! Odnowa liturgii teraz trwa! Znalazłem ludzi, których troska o piękno w liturgii (w tym konkretnym przypadku chodzi o śpiew) Jest naprawdę szczera.Wiedzą co robią i robią to dobrze! Nie ma w tym ani grama fanatyzmu ala lefebryści, tylko prawdziwa pasja (tak wiem powtarzam się z tym słowem, ale ono jest najbardziej precyzyjne) do śpiewania. Oby powstawało więcej takich projektów!

środa, 1 czerwca 2011

Dzieckiem Bożym jestem ja!

Pierwszy czerwca- dzień dziecka. Nie wiem jak wy, ale ja obchodzę te święto jako swoje własne! Cóżże jestem już dorosły i mam ponad 20 lat? Każdy z nas jest dzieckiem Bożym, ja również.

Tak sobie mówimy "dzieci Boże" i chyba nie do końca jesteśmy świadomi co to właściwie znaczy. Bóg- wszechmocny, wieczny, nieogarniony, stwórca całego naszego uniwersum, źródło wszelkiego życia, dobra i piękna; nas- proch i pył, mikroskopijne elemenciki tego ogromnego świata, słabe i grzeszne istoty; uznał za swoje dzieci!!

I tak oto zostałem adoptowany i jestem synem samego Boga!
Wierzysz w to?
Osobiście do tej pory jestem pełen zdumienia tej prawdy. Otwieram Pismo i czytam: "Bóg tak umiłował świat..." [J 3,16a] Stwórca umiłował swoje dzieło. No kto to widział?! Czy Picasso kochał którykolwiek ze swoich obrazów? Tego nie wiem. Wiem, że Bóg mnie kocha, a ja jestem jego dziełem. Zanim poczęła mnie matka ja już byłem "zaplanowany" w myśli Boga. 

Dlaczego Bóg mnie kocha skoro wie że tyle razy się mu sprzeciwiałem? Czemu ofiarował mi swoją Miłość? Tego też nie wiem. Pozostało mi i wam tylko cieszyć się i dziękować Bogu za jego Miłość... 
O! A może by tak odwzajemnić te uczucie?