niedziela, 14 października 2012

Pusty relikwiarz



             W tym roku, tak około miesiąca września odbyłem, wraz z grupą moich współbraci, pielgrzymkę do „miejsc świętych redemptorystów i początków zgromadzenia”. Przy okazji nawiedziliśmy też miejsca, które są ważne dla Kościoła w ogóle. Trwało to około dwóch tygodni i byliśmy w takich miejscach jak Wiedeń, Padwa, Asyż, Rzym, Neapol; ale również w małych miejscowościach, które bardzo wiele mówią jedynie nam – redemptorystom: Tasovice, Pagani, Ciorani, Meterdomini, Scala, itd. Ocieraliśmy się o całą rzeszę świętych i błogosławionych, zarówno tych znanych: św. Piotr, św. Franciszek, św. Antoni, św. ojciec Pio, bł. Jan Paweł II, ale także naszych świętych współbraci: św. Alfons Maria de Liguori (założyciel Redemptorystów), św. Klemens Hofbauer, św. Gerard Majella… 


Grób św. Alfonsa M. Liguoriego
Z tej pielgrzymki szczególnie utkwiły mi trzy momenty, które zostaną w mojej pamięci już na zawsze.
Gdy byliśmy w Pagani, małej włoskiej miejscowości w okolicach Neapolu, gdzie znajduje się grób naszego ojca założyciela, modliliśmy się wspólnie Mszą świętą na ołtarzu, gdzie spoczywał św. Alfons. Eucharystia u stóp wielkiego teologa, moralisty, doktora Kościoła, biskupa, pisarza, muzyka, ale co dla nas najważniejsze założyciela i przekaziciela charyzmatu redemptorystów. Oto my - klerycy z Tuchowa, zebrani wokół ojca, chcemy żyć dla Chrystusa jak on. Ale prawdę mówiąc nie sama Msza św. wywarła na mnie tak niesamowite wrażenie. O wiele silniejszym przeżyciem było wspólne dziękczynienie po tej Mszy św. Siedzimy sobie w półkolu, przed szklaną trumną wmurowaną w marmurowy ołtarz, na małych niewygodnych drewnianych krzesełkach, w lekko zakurzonych habitach. I ta cisza… Absolutna cisza która aż grzmiała w uszach. Nikt nic nie mówił, a i tak miało się wrażenie, że aż huczy od modlitw niesionych do Boga z prośbami o wytrwałość i świętość życia wzorem św. ojca Alfonsa.

Wejście do grobowca CSsR w Deliceto
Inny moment, który mnie szczególnie poruszył, był w Deliceto. Tam miał się znajdować jeden z pierwszych nowicjatów naszego zgromadzenia. Już samo położenie klasztoru było niezwykłe. Daleko od miasteczka, które i tak wydawało się być senne i spokojne. Kościół, choć już nie pod opieką naszych współbraci, to i tak pełen symboli i wizerunków, które świadczą o obecności redemptorystów. Pod główną nawą kościoła znajduje się krypta, gdzie pochowani są współbracia z tamtych wieków. Jednak nie była to krypta, jakie widzieliśmy wcześniej, czy to w Wiedniu rodu Habsburgów, czy krypty papieskie na Watykanie. Nie było tam żadnych kolorowych marmurów, bogatych zdobień ani okien z witrażami. Nawet nie było trumien ani relikwiarzy. Schodziliśmy do krypty, gdzie w absolutnej ciemności, na kamiennych półkach leżały prawdziwe czaszki a w niszy, znajdowały się różne kości poukładane jeden na drugim. Tak spoczywają od przeszło 280 lat pierwsi członkowie Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela. I dla mnie takim momentem, który utkwił mi w pamięci był czas, gdy pogasiliśmy latarki i jedynie w blasku małej świecy wspólnie pomodliliśmy się. Jestem przekonany, że nie modliło się tylko kilku kleryków z Polski wraz z przełożonym, ale wszyscy, którzy się w tej krypcie znajdowali. I wcale nie mam na myśli przewodnika, który tam z nami był.
pusty relikwiarz. czeka
na nowego świętego

Trzecie wydarzenie, ostatnie w mojej „krótkiej notatce”, miało miejsce w Wiedniu. W kościele Maria am Gestade, gdzie jest też grób św. Klemensa. W pobliżu małej kaplicy klasztoru tamtejszych redemptorystów znajduje się pomieszczenie wypełnione relikwiami różnorodnych świętych. Współbracia wyszukiwali kilku męczenników, patronów ze chrztu czy bierzmowania, ale moją uwagę przykuło coś zupełnie innego. W jednej z szaf, w której znajdowały się te relikwie, było kilka maluteńkich okrągłych relikwiarzy. Były one puste… Nie dlatego, że relikwie wypadły i gdzieś kiedyś zaginęły, nie dlatego, że te relikwiarze były brzydkie i przeniesiono relikwie do bardziej godnych miejsc. Były to małe, okrągłe, pozłacane, puste relikwiarze, które czekały na nowych świętych.


Ten pusty relikwiarz czeka na mnie, na moich współbraci, na osobę czytającą ten tekst. Św. Gerard (jego wspomnienie liturgiczne za niedługo bo 16.10), gdy uciekał z domu by wstąpić do zgromadzenia zostawił na stole kartkę z napisem „Idę zostać świętym…”. I udało mu się! Zostać świętym? Dlaczego nie? Wiem, dążenie do świętości nie jest takie proste. Ale przynajmniej spróbuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.