W
tym roku, tak około miesiąca września odbyłem, wraz z grupą moich współbraci,
pielgrzymkę do „miejsc świętych redemptorystów i początków zgromadzenia”. Przy
okazji nawiedziliśmy też miejsca, które są ważne dla Kościoła w ogóle. Trwało
to około dwóch tygodni i byliśmy w takich miejscach jak Wiedeń, Padwa, Asyż,
Rzym, Neapol; ale również w małych miejscowościach, które bardzo wiele mówią
jedynie nam – redemptorystom: Tasovice, Pagani, Ciorani, Meterdomini, Scala,
itd. Ocieraliśmy się o całą rzeszę świętych i błogosławionych, zarówno
tych znanych: św. Piotr, św. Franciszek, św. Antoni, św. ojciec Pio,
bł. Jan Paweł II, ale także naszych świętych współbraci: św. Alfons Maria
de Liguori (założyciel Redemptorystów), św. Klemens Hofbauer, św. Gerard
Majella…
Grób św. Alfonsa M. Liguoriego |
Z tej pielgrzymki szczególnie
utkwiły mi trzy momenty, które zostaną w mojej pamięci już na zawsze.
Gdy byliśmy w Pagani, małej
włoskiej miejscowości w okolicach Neapolu, gdzie znajduje się grób naszego ojca
założyciela, modliliśmy się wspólnie Mszą świętą na ołtarzu, gdzie spoczywał
św. Alfons. Eucharystia u stóp wielkiego teologa, moralisty, doktora Kościoła,
biskupa, pisarza, muzyka, ale co dla nas najważniejsze założyciela i
przekaziciela charyzmatu redemptorystów. Oto my - klerycy z Tuchowa, zebrani
wokół ojca, chcemy żyć dla Chrystusa jak on. Ale prawdę mówiąc nie sama Msza
św. wywarła na mnie tak niesamowite wrażenie. O wiele silniejszym
przeżyciem było wspólne dziękczynienie po tej Mszy św. Siedzimy sobie w półkolu,
przed szklaną trumną wmurowaną w marmurowy ołtarz, na małych niewygodnych
drewnianych krzesełkach, w lekko zakurzonych habitach. I ta cisza… Absolutna cisza
która aż grzmiała w uszach. Nikt nic nie mówił, a i tak miało się wrażenie, że
aż huczy od modlitw niesionych do Boga z prośbami o wytrwałość i świętość życia
wzorem św. ojca Alfonsa.
Wejście do grobowca CSsR w Deliceto |
Inny moment, który mnie szczególnie
poruszył, był w Deliceto. Tam miał się znajdować jeden z pierwszych
nowicjatów naszego zgromadzenia. Już samo położenie klasztoru było niezwykłe.
Daleko od miasteczka, które i tak wydawało się być senne i spokojne. Kościół,
choć już nie pod opieką naszych współbraci, to i tak pełen symboli i
wizerunków, które świadczą o obecności redemptorystów. Pod główną nawą kościoła
znajduje się krypta, gdzie pochowani są współbracia z tamtych wieków. Jednak
nie była to krypta, jakie widzieliśmy wcześniej, czy to w Wiedniu rodu
Habsburgów, czy krypty papieskie na Watykanie. Nie było tam żadnych kolorowych
marmurów, bogatych zdobień ani okien z witrażami. Nawet nie było trumien ani relikwiarzy.
Schodziliśmy do krypty, gdzie w absolutnej ciemności, na kamiennych półkach
leżały prawdziwe czaszki a w niszy, znajdowały się różne kości poukładane jeden
na drugim. Tak spoczywają od przeszło 280 lat pierwsi członkowie Zgromadzenia
Najświętszego Odkupiciela. I dla mnie takim momentem, który utkwił mi w pamięci
był czas, gdy pogasiliśmy latarki i jedynie w blasku małej świecy wspólnie
pomodliliśmy się. Jestem przekonany, że nie modliło się tylko kilku kleryków z
Polski wraz z przełożonym, ale wszyscy, którzy się w tej krypcie
znajdowali. I wcale nie mam na myśli przewodnika, który tam z nami był.
pusty relikwiarz. czeka na nowego świętego |
Trzecie wydarzenie, ostatnie w
mojej „krótkiej notatce”, miało miejsce w Wiedniu. W kościele Maria am Gestade,
gdzie jest też grób św. Klemensa. W pobliżu małej kaplicy klasztoru tamtejszych
redemptorystów znajduje się pomieszczenie wypełnione relikwiami różnorodnych
świętych. Współbracia wyszukiwali kilku męczenników, patronów ze chrztu czy
bierzmowania, ale moją uwagę przykuło coś zupełnie innego. W jednej z szaf, w
której znajdowały się te relikwie, było kilka maluteńkich okrągłych
relikwiarzy. Były one puste… Nie dlatego, że relikwie wypadły i gdzieś
kiedyś zaginęły, nie dlatego, że te relikwiarze były brzydkie i przeniesiono
relikwie do bardziej godnych miejsc. Były to małe, okrągłe, pozłacane, puste
relikwiarze, które czekały na nowych świętych.
Ten pusty relikwiarz czeka na mnie,
na moich współbraci, na osobę czytającą ten tekst. Św. Gerard (jego
wspomnienie liturgiczne za niedługo bo 16.10), gdy uciekał z domu by wstąpić do
zgromadzenia zostawił na stole kartkę z napisem „Idę zostać świętym…”. I udało
mu się! Zostać świętym? Dlaczego nie? Wiem, dążenie do świętości nie jest takie
proste. Ale przynajmniej spróbuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.