Pewien proboszcz bardzo starał się, aby w tegorocznej
procesji Bożego Ciała wszystko poszło jak w szwajcarskim zegarku. Wszystko
koordynował sam. Sztandary, baldachimy, ministranci, lektorzy, służba maryjna,
dzieci sypiące kwiatki; Kolory, stroje, ustawienia, dekoracje, obsługa – to wszystko
i wiele inne, miało być w idealnym, wręcz perfekcyjnym porządku. Nasz
proboszcz pracował dzień i noc przez ponad tydzień. Tego dnia zjechali się
proboszczowie, prałaci i inni księża z całej okolicy i wszyscy
podziwiali organizacyjny kunszt naszego proboszcza. Gdy doszło już do samej
procesji, było idealnie. Procesja ruszyła w dokładnie tym momencie kiedy
powinna, kadzidło się rozpaliło na sam raz, kazanie jakie powiedział zaproszony
misjonarz porwało serca ludu. Był tylko jeden mały błąd. Nasz proboszcz w tej
całej okazałej procesji zapomniał wyjąć Pana Jezusa z tabernakulum i włożyć
Go do monstrancji. Procesja, choć piękna, wyruszyła bez Jezusa.
Apostolat pióra? Dziś już raczej klawiatury. |
Kilka
dni temu chwaliłem się mojemu kursowemu (kursowy
– kleryk, który jest na tym samym roku studiów seminaryjnych, co ja) o moim
nowo-założonym blogu. On zapytał mnie, a o czym chcę tam pisać. Ja
oczywiście z prędkością szybkostrzelnego karabinu wymieniłem przeróżne
kategorie i dziedziny życia duchowego i codziennego. Wyliczyłem na
jednym wdechu tematy, które pragnąłem poruszyć, a on w odpowiedzi
powiedział mi jedno zdanie, które rozłożyło mnie na łopatki – i Bogu
dzięki. Powiedział mi: „Pisz o Jezusie.”
No
przecież! Jak mogłem o tym zapomnieć!? Zachowałem się jak wspomniany
proboszcz. Ułożyłem sobie stronę, dobrałem kolory i rodzaj czcionki,
wymyśliłem tytuł i inne przeróżne rzeczy sobie ustaliłem, a zapomniałem
o najważniejszym. Nie przemodliłem
mojego bloga. Nie klęknąłem choćby na sekundę i nie pomodliłem się w tej
sprawie. A przecież oczywistym jest, że każde ważne przedsięwzięcie należy
przemodlić.
„Jak
dobrze, gdy bracia mieszkają razem” (Ps 133,1) – pomyślałem sobie wtedy. Dzięki
Ci Panie Jezu za moich współbraci, którzy przypomną o tym, co najważniejsze,
czyli o Tobie Boże.
Dlatego
też przestrzegam i was, droczy czytelnicy. „Marnujcie” czas dla Pana Boga, bo
tylko na tym zyskacie! Nie bójcie się poświęcać czasu na modlitwę. Spróbuj
modlić się codziennie dziesiątką różańca (albo pół jak z całą nie dajesz rady),
jeśli wolisz możesz inną modlitwę sobie wybrać. Spróbuj, wracając ze szkoły czy
z pracy wstąpić na 5 min do kościoła, który codziennie mijasz po drodze. Wejdź,
klęknij w ławce i opowiedz Jemu o swoim dniu, co przeżyłeś, co udało ci się
wykonać, z czym nie dajesz rady. Nie martw się poczuciem straconego czasu. On
wróci do ciebie w zupełnie nieoczekiwanym momencie.
A ja będę się
starał pisać więcej o Panu Jezusie.
Proszę księdza, mam jedną uwagę formalną: medaliki w tle są ładne, ale bardzo przeszkadzają w lekturze - zlewają się z czcionką. Życzę owocnego pisania:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że teraz jest lepiej. :) Przy okazji zauważam, że to nie są "jakieśtam medaliki" ale fragment różańca, który jest noszony przy pasie redemptorystów.
OdpowiedzUsuńJakoś mój komentarz utknął po drodze, więc jeszcze raz... Zerknąłem do Księdza, gdyż piszę artykuł o blogach księżowskich. A tak się składa, że z Tuchowem jest mocno związany. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDoooobrze tu u Księdza. :) I tak pozytywnie. I Jezusowo. Przypomniał mi się cytat:
OdpowiedzUsuńPowiedziałem do drzewa figowego:
- Bracie, mój mi o Bogu!
I drzewo. Zakwitło.
Więc ja dzisiaj mówię do księdza:
Księże! Mój mi o Bogu. :)
edii mała.
tam miało być " mów" ;)
OdpowiedzUsuń