wtorek, 11 października 2011

Benedykt XVI do Młodych w Niemczech (4)



Drodzy przyjaciele, obraz świętych co pewien czas przedstawiany jest w formie karykaturalnej i zniekształconej, jak gdyby bycie świętym oznaczało bycie nieżyciowym, naiwnym i pozbawionym radości. Nierzadko sądzi się, że świętym jest tylko ten, kto dokonuje czynów ascetycznych i moralnych na najwyższym poziomie i że dlatego z pewnością można go czcić, ale w żadnym nie można go naśladować w swoim życiu. Jakże fałszywy i zniechęcający jest taki pogląd! Nie ma ani jednego świętego, poza Najświętszą Maryją Panną, który nie zaznałby także grzechu i który nigdy by nie upadł. Drodzy przyjaciele, Chrystus interesuje się nie tyle tym, ile razy w życiu się potykacie, ale ile razy powstajecie na nowo. (…)Tak, wy jesteście światłem świata, gdyż Jezus jest waszym światłem. (…) Jesteście świętymi, ponieważ działa w was Jego łaska.

I dlatego każdy z nas ma możność zostać świętym. Niekoniecznie kanonizowany ale z całą pewnością świętym. Mój współbrat będąc na Przystanku Jezus mówił, że spotkał tam mnóstwo osób, które uważały, że nie nadają się na wierzących (nie mówiąc już o świętych) gdyż są zbyt źli albo, że „miota nim jak szatan”. Otóż moi mili błąd! Poza Matką Najświętszą nie ma świętego, który nigdy nie upadł, który nigdy nie zgrzeszył. Przypomina mi się tekst piosenki „7 razy” z albumu Luxtorpeda w wykonaniu zespołu o tej samej nazwie: 

Niech rzuci kamieniem ten kto nigdy nie pragnął by
wejść po uszy w bagno i na samo dno bagna iść
w pijanym zwidzie wódko pozwól jak wariat żyć
chciwie brać co chcesz nie dając w zamian już nic
skundlić i spaskudzić swoje życie w zgniliźnie
by w ślepym zaułku drogi wyjścia poszukać
bo nie stoi prawdziwie ten kto nigdy nie upadł 

Nawiasem mówiąc bardzo wartościowa i niebanalna płyta.
Wracając do tematu świętości. Skoro nie trzeba czynić cudów, unosić się 4 cm nad ziemią, czytać ludzkich sumień i rozumieć zwierzęta, to co tak naprawdę trzeba czynić by być świętym? Niech odpowiedzią będzie inny fragment z przemówienia Benedykta XVI do młodych:

Świeca może udzielać światła tylko wtedy, gdy pozwoli się, aby strawił ją płomień. Byłaby bezużyteczna, gdyby jej wosk nie żywił płomienia. Pozwólcie, aby Chrystus w was płonął, nawet wówczas kiedy może to oznaczać ofiarę i wyrzeczenie.

Rozpalmy naszą wiarę! Niech ta wiara będzie jak wspomniany ogień świecy! Ośmielmy się być rozpalonymi przez i dla Chrystusa! Miejmy w sercu i na rękach Miłość a w ten sposób będziemy zdolni nieść światło Chrystusa. W końcu i my jesteśmy światłem świata!   

Źródło tekstu przemówienia Ojca świętego: O TUTAJ
Część pierwsza jest tu 
Część drugą znajdziecie tu
A część trzecia to kliknąć tutaj

czwartek, 6 października 2011

Benedykt XVI do Młodych w Niemczech (3)

Pozornie świat, w którym żyjemy, mimo postępu technicznego, w ostatecznym rozrachunku nie staje się lepszy. Nadal istnieją wojny, terror, głód i choroby, skrajne ubóstwo i bezlitosny ucisk. I nawet ci, którzy w historii uchodzili za "niosących światło", nie będąc jednak rozpalonymi przez Chrystusa - jedyne i prawdziwe światło - nie stworzyli, właśnie żadnego doczesnego raju, ale wznieśli raczej dyktatury i ustroje totalitarne, w których dławiono nawet najmniejszą iskrę człowieczeństwa.


Te słowa nie miały by swego wydźwięku gdyby nie to, że Ojciec święty mówi o swojej ojczyźnie. W Niemczech, które obarczone są straszliwym piętnem hitleryzmu i które niosą na sobie ciężkie brzemię odpowiedzialności za mroczną przeszłość. To właśnie propaganda nazistowska głosiła o „nowej nadziei dla narodu niemieckiego” czyli o Hitlerze, jako nowym zbawicielu od „nie-ludzi”.  Słowa Benedykta XVI nie poruszyłyby mnie gdyby nie fakt przynależności papieża, do narodu niemieckiego. On na własnej skórze doświadczył co to jest totalitaryzm i dyktatura. Ale wróćmy do tego co napisał do swoich rodaków.

Po raz kolejny jak echo zostało nam przypomniane, że technologia nie zbawia człowieka, a Chrystusa, który jest jedynym światłem, nie da się zastąpić. To tak jakby próbować do oświetlenia pomieszczenia, zamiast świec, zapalić opony. I choć płoną to raczej światła z tego nie ma. Nie dajmy się zwieść! Hitler nie doszedł do władzy, bo głosił o wojnie i terrorze. On obiecywał ludziom raj na ziemi…

niedziela, 2 października 2011

Benedykt XVI do Młodych w Niemczech (2)

Ten, kto wierzy w Chrystusa, z pewnością nie zawsze ma życiu promienne słońce, tak jak gdyby można było oszczędzić jemu cierpień i trudności (…) Oczy tego, kto wierzy w Chrystusa, dostrzegają nawet w najciemniejszą noc światło i widzą już blask nowego dnia. (…)
Nikt nie może wierzyć, jeśli nie wspiera go wiara innych, a przez moją wiarą przyczyniam się z kolei do umocnienia innych w wierze.

Jest takie dobre porównanie , że jesteśmy jak płonące patyki w ognisku. Razem buchamy blaskiem ognia i jest wokół ciepło i przyjemnie. Lecz gdy jeden z tych patyków wyjmie się z ogniska i oddali, to momentalnie gaśnie jeszcze żarząc się przez jakiś czas aż ostatecznie tylko dymi. Wspólnota jest niezwykle ważna. To ona podtrzymuje w nas zapał ten „ogień” do wiary. I nie jest istotne teraz czy mówimy o Neokatechumenacie, Oazie, Odnowie w Duchu św. czy też o wspólnocie zakonnej, rodzinnej lub parafialnej.  Każda, choć mają inne formy, posiada wspomniana cechę. Podtrzymuje „ogień”. Jak wiemy to Chrystus w nas zapala Miłość do Boga i bliźniego, tak wspólnota pozwala ów Miłość realizować. 

Inna rzecz warta uwagi to pewna zbieżność: najwięcej „dymią” nie urodzeni ateiści (z wyjątkami jak wszędzie) lecz ci ludzie, którzy odeszli od wspólnoty Kościoła. Istnieje teza że najwięksi antyklerykałowie to byli księża (osobiście nie zgadzam się z ta teorią, choć musze przyznać, że coś w tym jest) Dlatego warto trwać we wspólnocie. I choć nie jest łatwo, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, to poza nią jest jeszcze gorzej.