niedziela, 10 października 2010

Pobożność Ludowa, Gitara i Liturgiści, czyli gdzie trzech się bije tam diabeł korzysta

Nie da się przecież wszystkim melodii Gregoriańskich
do zaśpiewania bo lud i tak nie zna tych "robaczków".

Naprawdę bardzo się zdziwiłem, gdy przeczytałem o Josephie A. Jungmannie. Jest to jeden z czołowych liturgistów w czasach "tużprzed Soborowych", wybitna postać, szanujący się liturgista, który z jednaj strony był zakochany w nabożeństwach ludowych (jak u nas "godzinki" czy gorzkie żale) a z drugiej potrafił otwarcie się sprzeciwić panującemu prawu liturgicznemu i w związku z tym zostać jednym z ojców odnowy liturgicznej w ówczesnych czasach jak Romano Guardini czy Odo Casel. 

Czyli jednak da się!

Bo trzeba przyznać: Trwa konflikt pomiędzy 
* starszymi paniami zaaaaciąąąągające godzinki i ogólnie wszystkie pieśni kościelne
* z młodzieżą "oazową" (nie mam na myśli tu oazy jako instytucji, bo sam do niej należę i wiem jak bardzo jest różnorodna. Chodzi mi w tym przypadku, o ten stereotyp oazowicza z Gitarą na Mszy św.) 
* i z liturgistami, którzy Koniecznie chcą wszystko by było tak jak jest w rubrykach. 

Nie zawsze gitara i skrzypce zastąpią organy bo np
gitara nie zagra "Amen" po Kolekcie.
Dotychczas myślałem, że tak było od zawsze i trzeba przywyknąć bo muru głową się nie przebije. Jednakże będąc choćby na odpuście w sanktuarium MB z Lourdes w Porąbce Uszewskiej, gdzie zespół ludowy wraz z młodzieżą, prowadził nabożeństwo różańcowe, gdzie trwała jak najbardziej liturgiczna, procesja eucharystyczna, to pomyślałem sobie "A jednak jest to możliwe". Można doprowadzić do tego by na Mszy świętej była jednocześnie obecna młodzież, małe dzieci, starsi itd.. bez tego, że którakolwiek z grup nie wróci do domów zbulwersowana "Łupaniem na tych bębnach"  - jak to mój śp. dziadek skwitował Eucharystię dla młodzieży, ani "skrzeczącym zaciąganiem" jak to mój znajomy opisał śpiew podczas ludowego nabożeństwa w małym kościółku. 

Czy to jednak oznacza wszystkiego po trochu? Nie koniecznie bo przecież nie odprawi się nieszporów ludowych z akompaniamentem na gitarę i z melodiami chorału gregoriańskiego. Wydaje mi się, że rozwiązaniem nie będzie miksowanie poszczególnych tendencji liturgicznych, bo wyjdzie z tego Chmiera liturgiczna i wątpię czy pomogłaby ona w przeżywaniu piękna i głębi Liturgii w ogólnym rozumieniu. Potrzebny tu jest dialog i consensus. Nie można z Liturgii robić też targowiska, trzeba na wstępie jasno sobie nawzajem powiedzieć, co da się zmienić w liturgii a co nie.  

Śpiewać co niedzielę "Boże coś Polskę" można, tylko trzeba
też pamiętać, że ojczyzną wszystkich chrześcijan jest Niebo
Zastanawiam się jakby to miało wyglądać.. Spotykają się Panie z róż różańcowych czy innego bractwa, oaza  z tym Animatorem z gitarą z neoprezbiterem księdzem wikarym, który w seminarium dbał o Liturgię biskupią? 

Tu potrzebny będzie mądry proboszcz, który jak o. Joseph Andreas Jungmann, potrafi wyłuskać z trzech tych grup to co najpiękniejsze w taki sposób, że  jakby na powrót, Eucharystia staje się znów znakiem jedności..


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.