I zapłonęła druga świeca!
W zeszłą niedzielę pisałem o tym,
że Adwent to czas oczekiwania z radością na przyjście Chrystusa, który ma przybyć u końcu czasów, jako nasz
Miłosierny i Sprawiedliwy Sędzia. W tamtym wpisie, kilka
akapitów wcześniej, dzieliłem się małą frustracją na temat „falstartu
świątecznego” (dzień później znalazłem artykuł w Uważam Rze na ten sam temat)
|
Idealny prezent pod choinkę! |
Dziś, kontynuując ten schemat,
najpierw mały komentarz do pewnego wydarzenia: Papież Benedykt XVI wydał trzeci
tom bestsellerowej książki „Jezus z Nazaretu”. Tym razem Ojciec święty podjął
się rozważań dotyczących wydarzeń związanymi z narodzeniem i dzieciństwem Jezusa Chrystusa.
Lektura sam raz przed świętami. Coś jednak poszło nie tak, ponieważ powstała wokół
tej książki medialna wrzawa, która jest zupełnie niepotrzebna. Papież neguje bożonarodzeniowe tradycje
krzyczą tabloidy z kraju i ze świata. La Repubblica, Washington Post i inne wielkie tytuły prasowe rozwodzą się nad tym, jakie
będą konsekwencje z tego, że (uwaga) papież niemal zlikwidował Boże narodzenie.
Krótkie wyjaśnienie dla nie
będących w temacie: Chodzi o króciuteńki fragmencik z tejże książki, w którym
Benedykt XVI napisał, że żadne Ewangelie nie podają, aby w stajence były
jakiekolwiek zwierzęta. (co jest zgodne z prawdą)
Wół i osioł wyrzuceni na bruk! Zszargano
wielowiekową tradycję! Koniec z szopkami neapolitańskimi, krakowskie szopki
jeszcze nie są zagrożone, bo wokół i tak mamy sporo osłów i wołów. Jasełka
straciły rację bytu. Święty Franciszek załamuje ręce. Kolędy idą do poprawki:
„Wół i osioł się nie kłania” „Bydlęta nie klękają” cuda cuda ogłaszają… Dobrze,
że ten zły papież chociaż choinkę nam zostawił.*
...
Może zbytnio dramatyzuję.
Przecież gazety zawsze robiły z igły widły, albo z siano z mózgu i nie ma się
czemu dziwić. Ale boli mnie, gdy takie głupoty są powielane i to zupełnie na
serio, u wielu moich znajomych. Wielka mi to sensacja, że w Ewangelii nie ma
woła i osła. Jak czytacie Ewangelie uważnie, to dowiecie się również, że nie
wiadomo jak mieli na imię Trzej królowie, ani czy w ogóle byli królami. W
Ewangelii nie ma wielu rzeczy, ale jest ta najważniejsza.
W Ewangelii jest
Jezus Chrystus!
|
Przygotujcie drogę Panu! |
I tym sposobem przechodzimy to właściwego
tematu. Tytuł dzisiejszego wpisu trzeba ściśle łączyć z poprzednim postem.
Czekając…
Działając.
Jak to będzie głosił w dzisiejszej Ewangelii św. Jan Chrzciciel:
przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla niego! Nasze czuwanie
na przyjście Pana nie może być czekaniem bezproduktywnym i bezowocnym. Bezczynnie
siedzieć na ławce i z nerwowym zaglądaniem na zegarek i czekać aż przyjdzie
Paruzja. Nie ma na co czekać… tfu! JEST NA CO CZEKAĆ, lecz trzeba też działać!
Prostujcie ścieżki. W Polsce
budują się autostrady, wydawane są na to miliardy złotych i tysiące robotników
czasem dzień i noc ciężko pracują aby „wyprostować” kilka kilometrów „ścieżki”.
Jak ciężka jest to praca, chyba nie trzeba tłumaczyć. Podobnie jest z pracą
duchową. Musimy wybudować ze swego serca duchową „autostradę” dla Jezusa, aby gdy
skończy się termin, oddać odcinek trasy dla przejazdu naszego Boga, Króla i
Pana. Jest to równie ciężka i mozolna praca, jak budowa polskiej autostrady.
Potrzeba nam najpierw projektu,
czyli rozeznania którędy ta „autostrada” ma przebiegać. Katechizm Kościoła
Katolickiego, Dokumenty Soborowe, Książki Duchowe, Życiorysy Świętych, Dokumenty Papieskie, to
wszystko może posłużyć za pomoce techniczne w projekcie. I oczywiście podstawa - Pismo Święte! Bez
niego ani rusz.
Po zapoznaniu się z projektem
należałoby pójść do inżyniera i przedstawić mu plan zagospodarowania
przestrzennego. W nomenklaturze kościelnej mówi się o kierowniku duchowym.
Zawsze jest lepiej, gdy w pracy budowy drogi duchowej towarzyszy ktoś, kto już
podobną trasę wzniósł (lub wznosi). No i oczywiście praca i praca. Modlitwa (mam na myśli nie nie tylko
pacierz i „klepanie różańca”, ale i swobodną rozmowę z Bogiem), Eucharystia, Spowiedź,
Różaniec (jako modlitwa a nie "klepanina"), Koronka do Bożego Miłosierdzia, Liturgia Godzin (tzw. brewiarz, on nie jest zarezerwowany
tylko dla kapłanów), może Nawiedzenie Najświętszego Sakramentu w Kościele?
Możliwości jest mnóstwo. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.
Można wybudować mnóstwo
kilometrów autostrad, ale wiedz że i tak będą wymagały nieustannego remontu (wyjątkowo nie
chodzi mi tu o A4 Kraków-Katowice). Grunt, aby się nie zniechęcać. W takich
sytuacjach warto pójść do konfesjonału, zdać Jezusowi raport z postępów i
przyznać się, gdzie są „opóźnienia prac” albo „buble budowlane” i dalej
konsekwentnie budować autostradę dla i do Chrystusa.
_______________________________
* Aby nie było
później niedomówień, jest mnóstwo zwyczajów w Kościele katolickim, które
zostały przejęte z pogańskich zwyczajów. Nie jest to jednak na zasadzie
„Kościół ukradł święto poganom”. To nawróceni poganie znaleźli w swoim starym
kulcie, elementy nowej wiary. I tak choinka, jeśli dobrze pamiętam, (poprawiajcie mnie jakby co) jest
germańskim „drzewem życia” co idealnie koresponduje z krzyżem- drzewem, które
niosło na swych belkach nasze Życie, Chrystus Odkupił nas przez drzewo Krzyża. Światło na tym
drzewku choinkowym, jest symbolem Chrystusa światłości świata. I to nie jest „kradzione”
przez Kościół. To zostało „wpuszczone” przez K-ł, który zgodził się na takie
formy pobożności. Co by nie było niedomówień.